Na dobry początek

Długo zbierałam się z napisaniem pierwszych słów na tego bloga. Nie wiedziałam od czego zacząć.... W końcu kiedyś trzeba. Uwielbiam gotować i czytać o gotowaniu, jedzeniu, delektować się już samą myślą o tym co przygotuję do jedzenia jutro, na weekend, na imprezę. Mam to w genach po prababci i mamie, kiełkowało to we mnie już od jakiegoś czasu, pewnie od najmłodszych lat kiedy stałam z mamą w kuchni dosypując cukier do białek na bezę do szarlotki, robiąc polewę do ciasta czy obierając ziemniaki do obiadu. 
Jednak czas, który nadchodził nadszedł dopiero po kilkunastu latach, po założeniu rodziny, ustabilizowaniu się. "Obudziłam się", pomogła mi w tym Nigella, która utwierdziła mnie w przekonaniu, że gotowanie ma być radością samą w sobie i nie należy się nim stresować. Odkąd przeczytałam o niej artykuł i dorwałam się do jej książek, było zamiecione. Potem przyszły rozmowy i wspomnienia z mamą i gotowanie powróciło do mnie na dobre. 

Komentarze